Wracam do "Gwiezdnych Wojen".
Dajcie mi trochę czasu (na zrobienie kostiumu) a wrócę.
Obiecuję (tak jak Luke obiecał Yodzie, że powróci i dokończy szkolenie na Rycerza Jedi na Dagobah).
A do Was moi mili, zwracam się natomiast z taką oto prośbą:
Nie porzucajcie,
nie odchodźcie,
nie rezygnujcie,
nie poddawajcie się,
i nie traćcie serca do...
Cokolwiek by się nie działo i działo (w Waszym życiu), jakkolwiek byście się z tym czuli i nawet w sytuacjach kiedy wiecie że to jest niemożliwe do osiągnięcia z pewnego punktu widzenia, to nadal miejcie nadzieję, że coś co porzuciliście, jest w was na tyle nadal "silne" Mocą będąc częścią was samych w jakimś stopniu nieodłączną, że możecie do tego czegoś powrócić.
Miejcie też nadzieję że mimo przeciwności losu i ludzi, nadal pozostaniecie w kręgu swoich zainteresowań, tak aby był on kompletny. Zawsze. Wszędzie. Dopóki wam starczy sił, szczęścia, chęci bądź czegokolwiek innego.
Piszę to wszystko dlatego że trudno jest często, znieść psychiczny ciężar niezależnie od tego czy kochasz swoje zainteresowania czy tylko dopiero zaczynasz coś lubić, dopiero chcesz wgłębić i dać się przeciągnąć na tę Dobrą Stronę Mocy. Domyślam się także,
że niektórzy z Was, mając już ten wysoki poziom klasy swojej postaci (99+), będziecie twierdzić że piszę o dość oczywistych rzeczach i pewnie wiecie - jak sobie radzić - w takiej czy innej sytuacji, kiedy zwyczajnie rzecz biorąc "źle się czujecie" z tym wszystkim mimo że wszystko jest w porządku, nie dajecie po sobie tego znać i macie nawet jakieś wsparcie od reszty (środowiska).
Ale nie robię tego (pisania) dlatego, że daję wyraźne sygnały potrzeby wsparcia dla mnie bądź otrzymywania porad, tylko ponieważ chcę przeciwdziałać pewnego rodzaju, dziwnej "nienawiści", która także ma swoje niecne macki, rozpostarte pomiędzy różne fandomy w Polsce.
Każdy się z taką macką zetknął nie jeden raz i nie jeden raz ją odcinaliśmy, rozwiązując jakiś problem bądź waśnie.
Każdy także wyciąga bądź też nie, wnioski po popełnionych błędach i czynach. Ale mało kto naprawdę jest świadom, ciężarów które osiadają na naszej psychice, sercu czy duszy i mimo że są to tylko drobinki, w końcu tworzy się z tego coś naprawdę wielkiego.
I dlatego później odczuwamy wypalenie, rezygnację, zawód, osamotnienie w tym wszystkim, niemoc, odtrącenie, różne emocje,
które powodują że nie zamierzamy mieć z wybraną gałęzią zainteresowań już nic ale to nic kompletnie wspólnego.
Nienawiść = inaczej hejt (od ang. hate, hating = nienawiść, nienawidzić (kogoś bądź czegoś) to w obecnych czasach - popularny (niestety) "oręż", który bardzo potrafi "ranić". Dobrze, że są ludzie tacy jak Luke Skywalker gdyż nie Każdy jest w stanie być jak Jurek Owsiak czyli być "dyrygentem" wyższych idei, wyższych celów tak przypuszczam, które to (cele, idee) winnyśmy się starać jak najlepiej realizować,
wdrażać w Nasze czy życie ludzi potrzebujących a nie tylko patrzeć na tych, którzy wskazują Nam gdzie takie wyższe cele "leżą". Luke bezgranicznie kochał swego ojca i dlatego bezgranicznie zdołałby się dla Niego poświęcić, pomimo tego (zła) co On wyrządził całej galaktyce. Był jak swego rodzaju "matka" Anakina, którą ten stracił w młodości, otaczając go "matczyną miłością", której Jego ojcu
- brakowało od Jej śmierci a zarazem, której - potrzebował On cały czas (odkąd stracił swą żonę, Padmę), stając się tym samym - symbolicznie - bardziej "maszyną" niż "człowiekiem".
Ludzie kierowani nienawiścią właśnie w to się zamieniają i są zdolni tylko do czynienia zła pod batutą kogoś, kto tak naprawdę się przyczynił do tego wszystkiego.
| "The S(word) of Love" by : thedisneyprincess @Tumblr |
Humorystyczny przerywnik związany z problemami dzisiejszego współczesnego świata, gdzie, ludzie nie potrafią, rozładować swoich emocji, ukierunkowując je tym samym w zły sposób.
Tu już nie kończy się na zwyczajnym wygrywie i po sprawie. Nie, tu musi dziś być rozsierdzenie i prawie nieustanne wybuchy złości, niekoniecznie śmieszne, niekoniecznie żartobliwe.
Strach który się w Nas rodzi z powodu nie uznawania się za fana bądź z jego wieloletniego już bycia, zamienia się w gniew albo kierowany w stronę drugiego fana bądź kogoś innego w trakcie międzyfandomowych waśni o coś albo w formę bycia wściekłym na Siebie za to że nie udało się Nam gdzieś "dopasować" do całej reszty, mimo chyba każdego możliwego sposobu.
Następnie mamy nienawiść do jednego bądź wszystkich fanów (fandomu) za coś co jest kwestią sporną gdzie widać po słowach taki wyraźny brak logicznej krytyki, która powinna być przyjmowana obopólnie bez dalszego rozwodzenia się nad tym lub owym ale zarazem i My sami nienawidzimy się także wewnętrznie z powodu wzajemnego niezrozumienia, gdzie widać ten jad, który godzi już nawet w osoby bardzo postronne i jednak niedoświadczone w radzeniu sobie z tak "modnym" dzisiaj bezpodstawnym rodzajem niechęci, odrzucenia, odtrącenia i krytyki bez krzty logiki.
Na sam koniec jest cierpienie. Każda ze stron cierpi. Fadomy które są przeważnie skłócone czymś i fani, którzy patrząc na to wszystko, mają w sobie strach, który raczej nie zachęca - do wspólnego bycia fanem z resztą - Tych, co darzą miłością to zainteresowanie w którym Ktoś chciałby odczuwać to samo co reszta innych osób. Po co iść do miejsca w którym nawet niektórzy doświadczeni fani, tracą wszelką nadzieję i też rezygnują, widząc jak bardzo inni "pasjonaci" odstają od reszty, dając przykład nad wyraz dużych pokładów "miłości" do tego, co jest Ich "wspólnym" światem, wypełniając większość Ich - a czasami może i całe
- dotychczasowe życie niekiedy.
Krąg się zamknął.
,,Wojna nikogo wielkim nie czyni." jak rzekł mawiać Wielki Mistrz Jedi, Yoda.
I sądzę, że ma rację.
W obecnych czasach a nie dawno, dawno temu w odległej galaktyce, toczymy różne wojny na różnych płaszczyznach.
Wojnę o wzajemne zrozumienie siebie i swoich poglądów w swoich zainteresowań i pasjach. Wojnę przeciwko nienawiści ludzkiej, niekoniecznie wywołanej politycznymi pobudkami. Wojnę przeciwko samym sobą i z samymi sobą z naszym wewnętrznym złoczyńcą.
I dlatego nie możemy się poddać, nie możemy stracić serca do walki ponieważ wielu ludzi na tym świecie lubi czynić zło. Niekoniecznie zawsze to prawdziwe, często tylko wymyślone.
choć był przecież nad nim w potędze Mocy znacznie silniejszy. Jak się skończyło, to wiemy wszyscy - fani i nie-fani GW.
I oby tak samo się kończyło we fandomach, pomiędzy Nami fanami.
I oby Każdy fan widzący Kogoś z nowego pokolenia fanów, a mający do niego jakieś pobudki, niechęć i brak chęci niesienia wsparcia, zrozumienia, mógł zostać zaskoczony, niespodziewanym atakiem sprzeciwu wobec Jego zachowania, postępowania i słów, którymi tak naprawdę może zranić czyjeś być może świet(l)ne plany na dołączenie do naprawdę przeogromnych społeczności fanów różnych światów, których to zainteresowania nimi właśnie, wypełniają ten nasz rzeczywisty świat ludzki.
Zastanówta się 1000 razy Wy trolle i hejtery internetowe, zanim coś napiszecie w necie bądź będzieta chciały wyładować swoje emocje. Wincyj pokory kurła jego nać o ile wiecie czo to je ta pokora. x_D
I dlatego rozumiem już Jurka Owsiaka w jego sposobie radzenia sobie z nienawiścią, której "echa wojny dotknęły" nas Wszystkich dość niedawno, bo 14tego Stycznia tego roku. Wyznając idee takie jak: "Miłość, równość i braterstwo", należy to rozumieć w taki sposób, że np. "kochając" Gwiezdne Wojny jako pasjonat, nerd czy inaczej Siebie określając, należy mierzyć się miarą swego doświadczenia na równi z Innymi fanami, nawet jeśli Ktoś jest tylko "zielony" w te klocki, tylko jest początkujący, tylko jest tutaj w tej społeczności bo to lubi i być może nic poza to/ponad to, jest tzw. fanboyem a nawet jeśli... jest *nienawistkiem/*jadowitem.
Tak.
Dzisiejsze czasy pokazują że należy tolerować także i taki rodzaj fanów, którzy "nie dają żyć innym" potocznie mówiąc, będąc istnymi "rzepami uczepionymi psich ogonów" we fandomie a są tacy i ja znam przynajmniej jednego słynnego.
Czy w związku z tym, nie należy go traktować na "tej samej równi" jako dyskutanta bądź też chcącego być częścią tego społeczeństwa fanów/fandomu? Nie. On też nie winien być atakowany z każdej strony bądź wyszydzany lub poniżany.
Zgodzę się że należy i winno się takim wytykać konkretne błędy które popełniają, kiedy już się "włączają" do pozostałego grona ale nie należy ich w ogóle ignorować, omijać jakby nie stanowili problemów, skoro przecież istnieją a nie są tylko nieprawdziwym tworem czyjejś (chorej) wyobraźni. Może i bez ludków uprzykrzających życie fandomu raz na jakiś czas byłoby lepiej ale czy fajniej?
Wątpię.
Nie mielibyśmy z kim, "łamać kopie" o to, kto na jakim poziomie doświadczenia ma swoją postać wiedzy jako fan.
Jeszcze zostaje kwestia tzw. braterstwa. Oj tak... tego też ostatnimi laty, bardzo brakuje we fandomie, mimo pozorów że wszystko jest cacy cacy. Kiedy jakiś fan "widzi problem" z tym, jest jak Obi-Wan szukający za planetą Kamino w świątynnych archiwach na Coruscant a kiedy go znajduje, to fandom jest jak Jocasta Nu i mówi mu, że: "Jak planeta nie istnieje, to znaczy że nie istnieje"
(więc na c**j drążysz temat? ;D) ale to nie oznacza - że problemu w ogóle nie ma. Fandom nie lubi po prostu o tym słuchać i dlatego "kasuje ten zapis", sądząc że nikt go nie będzie chciał "szukać" już chyba na wieki wieków. Ale to jest duży problem i Wy o tym wiecie i ja o tym wiem i fandom też o tym wie. I dlatego tutaj też powinniśmy bardziej wyznawać, bardziej trzymać się prawdziwej myśli braterskiej a nie być sobie wrogami gdyż: "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci", przy czym Ktoś będąc "wołem już zapomniał jak to cielęciem był". Ot niby proste porzekadła i znane ale najwidoczniej takie czasy że "starym kotom" trzeba przypominać jak "małym dzieciom" o tym, jak winni się zachowywać pośród innych fanów.
A klamrą, spinającą maksymę "Miłość, równość i braterstwo" we fandomach polskich, którą dodam od siebie, będzie: "Szacunek". Spowodowane jest to tym, że jest go brak na tym świecie i to odczuwalny brak bardzo. I dlatego ten fandom gwiezdnowojenny jak i każdy inny (komiksiarzy, fantastów, cosplayowców, itd.), jest taki właśnie pełen "Wojen Klonów", ponieważ często gęsto, kłócimy się o "te same" problemy, "te same tematy" tabu a "zakończenia konfliktu" na horyzoncie nie ma, chyba. Przynajmniej ja tak to odbieram i - dlatego - między innymi, kiedy napisałem na swoim Fb, że rzucam, że odchodzę od GW to nie dlatego że zanosiłem się z zamiarami uprzykrzania innym fanom czerpania przyjemności z tego czy zerwania kontaktów z naprawdę masą fajnych ludków, których dzięki tylko GW, poznałem, nie. Po prostu, miałem tego zwyczajnie dość, tak jak Jurek z Orkiestry, miał dość bycia "chłopcem do bicia" lekko i grzecznie mówiąc, przez całe ćwierćwiecze od kiedy 27 lat całe tabuny ludzi - a nie tylko on
- tworzą WOŚP. Też czułem że we mnie to "pęka", że to "burzy się" z roku na rok i w końcu przyszedł moment, że musiałem spasować tak jak Luke Skywalker, kiedy dowiedział się kto jest Jego ojcem. I również jak on, zdawałem sobie pytanie: "Dlaczego...?". ALE to NIE OZNACZAŁO TO że nie ma już żadnej (nowej) nadziei na powrót, choć przerabiałem i ten scenariusz w mej głowie.
Po prostu doszedłem do wniosku, że to jest pewnego rodzaju "przeznaczenie od którego nie ucieknę" i nie warto "walczyć z czymś" skoro to i tak już jest częścią mnie, bo to CZUJĘ.
| Everything all is it's about what You believe in by : leia-regina @ Tumblr |
#no_hate_only_love #love_is_the_truest_value_in_the_world
#Skywalker_s_Family_Saga #Return_Of_The_Jedi #Return_Of_The_Tender
#endlesslove #endlesslover
#fatherandson #bloodties #myfavouritestarwarsduel
| Jak można kochać Kogoś kto nienawidzi? "Powrót Jedi" ukazuje to że można. Każdego należy kochać, zwłaszcza kiedy jest on kierowany nienawiścią nie z własnej woli. To niemożliwe do uwierzenia i jeszcze bardziej do wykonania ale jednak, niczym w disneyowskim Herkulesie: "Z (powodu) miłości ludzie zawsze czynią szalone rzeczy." i tak też było w zakończeniu tej gwiezdnowojennej Sagi rodu Skywalkerów. Każda walka ma swój początek i koniec. Zarówno ta na miecze świetlne jak i ta na emocje, niezależnie czy będą one ludzkie czy maszynowe (sztuczne). |
| "Truest beliver" by : thedisneyprincess @Tumblr |
Jeśli bezgranicznie w coś wierzysz to bezgranicznie spraw aby to coś się ziściło.
Tak.
Emocje.
Emocje krążą wokół Nas.
To też "swego rodzaju Moc", która Nas "przenika" ale też i też jest sprzymierzeńcem, życie one tworzą i sprawiają, że ono wzrasta, wyczuć eMocje wokół siebie musimy. Tutaj pomiędzy Tobą i Mną, tym drzewem i skałą. Wszędzie. W Naszych zainteresowaniach. Bez próbowania. I dlatego sądzę że wielu fanów, czuje zawód - niezależnie od wieku i wiedzy - kiedy nie wierzą że to ma nadal sens bądź że coś im w tej materii się powiedzie. I dlatego sądzę że i mnie się nie powiodło, że czuję że zawiodłem nie tylko innych fanów, że zawiodłem przede wszystkim Siebie, tracąc tym samym szacunek do siebie.
I dlatego sądzę, że to właśnie szacunek i brak wiary w niego czyli nieposzanowanie go, jest też problemem który nie powinien dzielić i tak już podzielonych innymi konfliktami, wszystkich fanów wszystkich polskich fandomów, a nie tylko tych związanych z GW. Chociaż wiadomo że nie chodzi tylko o same wyłącznie konflikty a o język, język w dyskusjach nad ich rozwiązywaniem oraz ogólny język jakim traktują się fani raz na jakiś czas pomiędzy Sobą.
Mam nadzieję zatem, że po tych słowach, pozostanę już z "Gwiezdnymi Wojnami" do końca świata i jeden dzień dłużej, nawet jeśli na starość jedyną gałęzią zainteresowań pozostanie ludzkie życie.
| Ten Kto nie rozumie pewnych niuansów dzisiejszego świata dotyczących dominacji jednego człowieka nad drugim człowiekiem, nad naturą (zwierzęciem czy jedzeniem), ten jest na tyle odważny aby rzucić Komuś w twarz, słowa, nazywając go "przegranym". Jeśli Ktoś na ziemi sądzi, przypuszcza a nawet na zaś zakłada, że góruje nad drugą osobą, to może się "grubo" zdziwić, mina mu zrzędnie że nawet typowy Kowalski i Kowalska, mogą się sprzeciwić, przejrzeć na oczy "co tu się święci" i niekiedy przeczuć, jaki "bicz boży" się na Niego/Nią szykuje do uderzenia. Luke też jako chłopak z farmy na pustynnej planecie Tatooine taki był, ponieważ zrządzeniem losu, spotkał inne osoby na Swej drodze, dzięki czemu samemu mógł podążać własną ścieżką, która - jak w prawdziwym życiu - niekoniecznie jest prosta. |
Moje przekonanie że nie ma co walczyć z zainteresowaniami, zburzył dopiero fakt kiedy uświadomiłem sobie Samemu, że się ich nie wyzbędę, mimo że do dziś odczuwam że gdzieś na pewnych polach zawiodłem Siebie w tej sferze, że dzięki zainteresowaniom - zawdzięczam - jednak więcej dobrych jak złych rzeczy bo jak już wspomniałem, masę fajnych ludzi poznałem choć to była krótka przygoda.
I chyba jako *były-nowy-fan GW (*gdyż nie wiem jak określi siebie jako fana po dłuższej przerwie), właśnie nim wyłącznie będąc bez oczekiwania czegoś więcej, będę musiał jakoś się w takiej formie odwdzięczyć za to, ile ciekawych rzeczy mi to bycie daje. Również muszę to uwzględnić także przy innych gałęziach zainteresowań.
P.S. - Jeśli dotarłeś/aś do tego momentu mojego wpisu, to wiedz że nie jest on w żaden sposób upolityczniony i nie ma na celu szerzenia tzw. "politykowania" swoich zdań na tematy związane ze sferą ludzkich zainteresowań. Wpis powstał w oparciu o inspirację tragicznymi wydarzeniami podczas zakończenia 27 Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku z dnia 13 Stycznia 2019 roku i jest to zbiór moich osobisty doznań i przemyśleń, niecałkowicie powiązanych z tamtymi wydarzeniami a jedynie w bardzo małym stopniu w celu poruszenia tematyki, problemu braku szacunku w różnych sferach życia ludzkiego.
EOT
________________________
LEGENDA:
*nienawistek bądź nienawistka - polskie określenie na człowieka plującego jadem w internecie, zwanego inaczej hejterem bądź hejterką (zależnie od płci).
*jadowit bądź jadowitka, jadowitci (l. mnoga) - moje określenie na ludzi plujących jadem w internecie, zwanymi inaczej hejterami, wywodzące się od przymiotnika r. męskoosobowego. l. mnogiej: "jadowici", połączenie słów: "wić" oraz "jad".